wtorek, 28 września 2010

Maja in Cinnamonland...

Czy jest ktoś kto nie lubi cynamonu???
Ja jestem uzależniona od tego aromatu i smaku. Na radość, na smutek, na zmęczenie, na jesień chłodem podszytą i bez powodu - wieczorna filiżanka gorącej herbaty z cynamonem...
Cynamon kocha także Majka. Kiedy odkryła cynamonowe serca w pobliskim sklepiku... wpisała go jako żelazny punkt w marszrucie z zajęć pozalekcyjnych do domu... A że zajęcie ma niejedno - akrobatyka, teatr, śpiew, pływanie, flet - nic dziwnego, że w sklepie była niemal codziennie... A to akurat nie bardzo mi się podobało.... bo przecież są ciekawsze zajęcia dla małoletnich np. zrobienie samemu cynamonowych smakołyków!
Radość eksperymentowania....
Garść nowych wiadomości i umiejętności....
Szczypta ekscytacji, gdy obrabianą materią był np. nieposłuszny miód czy nieobliczalne w swej surowości jajka...
Śmiechu na kopy....
Słodycz pokonywania drobnych trudności....
Smak satysfakji...
A wszystko ukoronowane furą ciasteczek w których szybkim zniknięciu wszyscy dzielnie wsparliśmy Majkę. To co widać poniżej to wszystko co pozostało na drugi dzień z trzech blach... Choć zdania co do walorów własnych wypieków nad sklepowymi rozłożyły się 3:1 popołudnie za udane uznaliśmy jednogłośnie. Wkrótce wypróbowane zostaną kolejne cynamonowe przepisy...
Pozdrowienia przesiąknięte wonią cynamonu i jesiennym słońcem dla Was wszystkich!
Dziękuję za Wasze wizyty i komentarze.
Alicja

czwartek, 9 września 2010

Between Summer and Autumn...

Minuta zgody na wszystko jest lepsza niż tysiąc lat pobożności.
(A.deMello)
Lubię wieczory przesiąknięte wanilią i delikatnym światłem lamp... kiedy w domu pachnie ciszą... nikt się nigdzie nie spieszy.... a wręcz przeciwnie: każdy wydaje się mieć coś z zaspanego kota - stąpając po tej naszej małej wyspie w rytm owego sztilu... Carpe diem... Przełom letnio-jesienny przywitał mnie solidnym przeziębieniem.... Ale nie zamierzam ulec miałkiej pokusie analizy wyższości jednej pory roku nad drugą! Po cóż obruszać się na to co niezmienne i nieuniknione? Po cóż złościć na Naturę? Hektolitrami tęsknoty podlewać coś co musi obumrzeć? Ziemia zawsze będzie wokół Słońca wędrować. Zamiast tracić energię na przywieranie do swoich upodobań, "woleń" i sentymentów lepiej odszukać radość z płynięcia wraz z nurtem Przyrody... prosto w objęcia Harmonii... Carpe diem.
Ostatnio 'złapałam' motyla:)) Pseudoantyczny, flomaktowy eksponat - okazały szklany przycisk do papieru...
Swoista inkluzja czyż nie:))?
A w skrzynce na listy znalazłam taki skarb:
It's a good life just because. Tak, tak, tak. Carpe diem.
Nigdy nie próbowałam scrapbookingu.... Moja Laurence jest wyjątkową czarodziejką w Królestwie Papieru... I chyba potrafi też czytać w moich myślach:) - bo niby skąd moje ukochane barwy, ulubione motywy i desenie w tym albumie?? Wielkie dzięki Laurence:)
Muszę też donieść o innego rodzaju magii - marny marniuchny ze mnie ogrodnik - a jednak.... doczekałam się ponownego zakwitnięcia storczyka!
I jeszcze deser: impresja z wędrówki popołudniowego słońca po urokliwej oranżerii mojej Przyjaciółki... Deborah, pięknie u Ciebie!... I czyż światło to nie wspaniały czarodziej?.....
Pięknej pogody za oknem i w sercu!
Alicja