środa, 29 lipca 2009

July....

"Trochę zimy w środku lata..." - ale nie martwcie się - wszystko w porządku: słońce stanowczo króluje na niebie, obłoki są tylko tłem, conajwyżej pretekstem (Rorschach w wersji 'naturel':) do fantazjowania co kto widzi na nieboskłonie, jeśli właśnie wypoczywa na kocu czy w hamaku... Ptaki wspaniale wywiązują się z ćwierkań a kwiaty z barw... A zima... zima tylko... w zawieszkach nad którymi ostatnio pracowałam. Już z myślą o grudniowych świętach stworzyłam serię inspirowaną bielą i delikatnością śniegu oraz koronkami , a główne role powierzyłam aniołom (ale nie tylko:)) - więcej szczegółów już wkrótce w Retro Charm Garden. Zależało mi, by nie były to typowe "sezonowe" świąteczne zawieszki - by - owszem -miały urok godny świąt, ale i ponadsezonowy czar. Tak, by było oczywiste, że będą zdobić dom także wtedy, gdy opuści go madame Choinka....
Bardzo tęskni mi się za Majeczką, która pod czułym okiem babć hula już miesiąc u podnóża Beskidów... Piszemy do siebie listy ("Mamo, zadzwoń zaraz jak to przeczytasz!!!!"), rozmawiamy przez telefon... ale nie ma to jak schować się wspólnie pod kołdrą i powygłupiać! Nawet w kuchni zupełnie inaczej, gdy Majka... Na szczęście zobaczymy się już lada moment... Jeśli macie ochotę i w dyspozycji 4 minuty - zapraszam: zobaczcie film PLAC ZABAW, o którym pisałam w poście His Great Day.
Rozpoczęłam dzisiejszy wpis od nieba - niech i błękity będą w epilogu, ale te pachnące morzem, marynarskie i plażowe:
Tym z Was, którzy klimat wakacji chcieliby zatrzymać na dłużej z pewnością spodoba się seria wyrobów insirowana nadmorskimi klimatami, która pojawiła się w Arte Ego. Moimi faworytami od razu stał się worek i poduszka zdobione muszlami.
Lazurowe, kobaltowe, błękitne i szafirowe pozdrowienia -
Alicja

czwartek, 23 lipca 2009

Kitchens...

Bardzo lubię swoją kuchnię, pomimo jej "braków": przydałoby się więcej blatów, czasem większa lodówka... A gdybym zaczarowanym ołówkiem (kto pamięta bajkę?:) mogła sobie domalować spiżarnię to byłby ideał. Ach, niemal ideał, bo w marzeniach to jeszcze jest stary stół stolarski mojego teścia - jako przestrzeń do kulinarnych poczynań ( na dolnej półce piętrzyłaby się biała ceramika)... Ale to moje fantazjowanie ma więcej z "niegroźnych pogdybywań" aniżeli z realnych dążeń, bo (chyba się powtarzam:)) bardzo lubię swoją kuchnię - więcej - jest mi bardzo dobrze tu gdzie jestem. I prawdziwe moje marzenia nie dotyczą sprzętów czy kolejnych metrów kwadratowych, ale tego co mogę przeżyć, czego się mogę nauczyć i jak mogę wzbogacić się wewnętrznie. Wiem też, iż "dobra doczesne" dawkowane jak wszystko w nadmiarze -posłużę się kuchenną retoryką - stają się niestrawne. Myślę, że zarówno użyteczność jak i piękno nie są właściwościami rzeczy, ale tym co z nimi robimy, jak wplatamy je w nasze życie... I tu nie mogę nie pokazać Wam kuchni, która zauroczyła mnie kompletnie. Promienie słońca pląsające po woku i metalowym garnku ( nie do kupienia za żadne pieniądze:))), kolory (ach te żółcie, zieleń i czerwone akcenty!), spokój, naturalność i harmonia... Kiedy patrzyłam jak ta kobieta płucze zieleninę, przygotowuje posiłek, bardzo mocno czułam to co chciałabym czuć zawsze: że wszystko jest na swoim miejscu, że wszystko jest jak należy, że świat nie zwariował do końca i, że nigdzie nie trzeba biec. Bo właściwie kto powiedział ci, że musisz biec?
Żółto-zielono-czerwone pozdrowienia dla Was wszystkich!
Alicja

wtorek, 7 lipca 2009

Man in the mirror.

I'm starting with the man in the mirror
I'm asking him to change his ways
And no message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place
Take a look at yourself, and then make a change
(Michael Jackson)
Przełom czerwca i lipca to dla mnie jeszcze nie czas by delektować się w pełni koneksją pomiędzy słowami 'lato' a 'wakacje'... Sporo w tych dniach mieszka(ło) też we mnie smutku. Stworzenie człowieka trwa kilka miliardów lat, jego śmierć zaledwie kilka sekund - to było ostatnie zdanie, jakie przeczytałam w przepięknej (czyt.: polecam serdecznie!) książce Josteina Gaardera Maja przed pójściem spać. Podkreśliłam je ołówkiem. Nazajutrz dowiedziałam się o śmierci Michaela Jacksona. Zdarzenia te zlepiły się w jedną całość. A smutek związany z odejściem MJ nie mógł nie rozdrapać metafizycznej rany jaką każdy homo sapiens nosi w sobie - mam na myśli świadomość śmierci. Nie chcę powiedzieć, że boję się śmierci, uważam ją za element (koła) życiaż. Chodzi mi raczej o refleksję i potrzebę mierzenia się z nikłością i kruchością cudu jaką jest bycie tutaj, odpowiadanie sobie na pytanie o sens a przede wszystkim o odkrywanie go.
Michael śpij dobrze i jeżeli są jakieś inne światy niech obudzi Cię w najpiękniejszym z nich pocałunek kogoś kto odczaruje Twój los w wieczności. Gdybym dane mi było w życiu wysłuchać tylko jednego utworu wybrałabym pieśń Man in the mirror. If you wanna make the world a better place take a look at yourself, and then make a change....
Koniecznie muszę pokazać Wam naszyjnik, który stworzyła moja przyjaciółka Ana. Zachwycił mnie. Uważam, że jest niezwykły, więc tym bardziej mi miło, iż Retro Charm stanowi element tej urokliwej kompozycji. Ana you are great!!!!
A poniżej kilka moich faworytów z nowości Arte Ego: obrus z grubego angielskiego lnianego płótna, zasłony z ażurowymi wstawkami, dla których inspiracją były konkretne potrzeby jednej z moich Klientek, oraz drobiazgi do których słabość nigdy mi nie minie: biele, kronki, hafty....
Radości z każdej wakacyjnej chwili!
Alicja